Kiedyś wydawało mi się, że wspólnota mieszkaniowa to taka fajna rzecz. Byłam zdania, że ma tę przewagę nad spółdzielnią, że są niższe koszty obsługi, no i jeśli w zarządzie są mieszkańcy to bardziej im zależy; więc naprawy są dokonywane szybciej i rozsądniej. Ma też tę przewagę nad domkami jednorodzinnymi, że zbiera się wspólnie fundusze na remonty, więc summa summarum wychodzi korzystniej… To tyle teorii i optymistycznego myślenia. W mojej wspólnocie jest tak, że na zebranie przychodzi garstka zainteresowanych osób, uchwały są podejmowane w tempie… hmm… powiedziałabym że ślimaczym, ale ślimaki przy tym zasuwają, o naprawy trzeba się wykłócać, bo każdy ma inną wizję ich kolejności. Opłaty jakoś wyjątkowo niskie też nie są. A tak poza tym to większość ma wszystko w d… Mylić się jest ponoć rzeczą ludzką, więc przyznaję, że się myliłam.