Szczucie jak z Folwarku zwierzęcego

Uważam, że wszyscy powinni znać książkę Orwella pt. „Folwark zwierzęcy”. Nie dość, że dobrze się ją czyta, to jest bardzo pouczająca. Opisuje jak się zdobywa i utrzymuje rządy totalitarne, w których bardzo ważną rolę odgrywa znalezienie wroga zewnętrznego i wewnętrznego. Ta „taktyka” jest stosowana nie tylko w państwach totalitarnych. W wielu dziedzinach życia jesteśmy manipulowani czy to w pracy, czy przez polityków właśnie takim szczuciem na innych. Czasem mówi się: określone decyzje są podjęte dla dobra określonej grupy osób (z jakichś tam powodów) – cieszmy się, a innym razem: określone decyzje są podjęte dla dobra określonej grupy osób (z jakichś tam powodów) – ale inni za to zapłacą, inni będą stawiani przez to w gorszym położeniu, a przynajmniej nic nie zyskają, a przecież jest równość. I nie ma najmniejszego znaczenia czy ci „pozostali” rzeczywiście za to zapłacą, czy znajdą się w gorszym położeniu (na pewno nie w gorszym niż są), bo przecież nikt tego analizować nie będzie. Taka informacja pójdzie w świat i to wystarczy do wzajemnego szczucia. Reszty dopełnią internetowe komentarze. Bo przecież każdy patrzy przez pryzmat dobra własnego, a nie innych.

Do tego także „zagranica” nas nie lubi i robi wszystko, żeby nam zaszkodzić… 

Znany temat? No to polecam książkę. Bo po co dawać się manipulować?

Dzień w pracy

Dziś nie jest dobry dzień do pracy… Jest zbyt śpiący, rozleniwiający, zwłaszcza jak kofeina przestanie działać. Mam ochotę wrócić do domu, zjeść obiadek i zawinąć się z korzenną herbatą pod kocykiem. Tyle, że wczoraj tego nie przewidziałam i obiadku na zapas nie zrobiłam. Trzeba więc będzie go najpierw upichcić. Miałabym ochotę na pilaw, ale pewnie zrobię coś szybszego… Dzień pod sztandarem robienia nie tego co by się chciało, ale co trzeba (z takich czy innych powodów). Za to w perspektywie piątkowy shopping z koleżankami 🙂 Zwykle nie mam na niego ochoty. Tym razem coś się zmieniło. Chętnie pójdę 🙂 Może potrzebuję trochę więcej światła, kolorów, zgiełku, świątecznych melodii i zapachów rozpylanych w sklepach…

Jeszcze pół godziny. Dam radę, co mam nie dać 🙂

Dziwne to trochę

Czy nie wydaje się Wam trochę dziwne to, w którą stronę podążają politycy i urzędy? A konkretnie chodzi mi o to, że najważniejsze, aktualne informacje są publikowane na twitterze czy FB, a nie na stronach właściwych urzędów. Jakby nie patrzeć są to zagraniczne serwisy. Prywatne i darmowe, a zatem takie, których nie można o nic się czepiać, skoro się za to nie płaci. W przetargach na strony urzędowe są wpisane wymogi, aby były bezpieczne, podobnie jak serwery, a tymczasem newsy są publikowane gdzieś tam w sieci.

W dziwną stronę idą też „zabezpieczenia” na stronach. Urzędowe strony ściągają googlowskie zabezpieczenia. Jeśli chcesz przejrzeć sobie np. wpisy firm w KRS musisz najpierw potwierdzić, że nie jesteś robotem klikając w jakieś idiotyczne okienka. Google takie rozwiązania stosuje w swojej przeglądarce i jeśli czegoś intensywnie szukasz na bank pojawią Ci się właśnie te okienka, nawet jak jesteś zalogowany 🙂 Taki niedoskonały – niby – doskonały serwis.

Poza tym zlikwidowano możliwość dodzwonienia się do większości urzędów. Teraz dzwoni się na infolinię i czeka kilka godzin na połączenie. W tym czasie niejednej osobie zapewne się komórka rozładowała… A jeśli zadzwoni się zbyt późno, to w końcu usłyszy się komunikat, że pracownicy zakończyli pracę i proszę zadzwonić jutro… Frontem do klienta… Może, ale tym drugim frontem 😉

Przyjemne prognozy

Nie chciałabym zapeszyć, ale z tego co widzę, szykuje nam się całkiem niezła pogoda na długi weekend 🙂 Oby, oby… 

To tyle na dziś, bo jak się zacznę rozpisywać, to trzeba będzie po godzinach siedzieć.

Dużo planów

Zachłysnęłam się samą wizją ponad tygodniowego wolnego, przy niewielkim ubytku dni wolnych, czyli bardzo długim tegorocznym majowym weekendem, a właściwie dwoma weekendami z tym co pośrodku 🙂 I zdaje się, że nie tylko ja. Zarówno w pracy jak i wśród sąsiadek i koleżanek co chwilę krążą pytania: „a co będziesz robić?”, „jakie masz plany?”, „a wyjeżdżacie gdzieś?” No więc dałam się ponieść i zaplanowałam mnóstwo wyjazdów i atrakcji. Ciekawe ile z nich wypali… Dodam tylko, że do wszystkich jest potrzebna – jeśli nie nawet cudowna pogoda, to przynajmniej bezdeszczowa. Bo jak tu wybrać się na zwiedzanie Pragi, łażenie po Górach Stołowych, grillowanie czy bicie gitarowego rekordu Guinnessa w czasie deszczu? Ni to przyjemne ni bezpieczne (czasem). Jednocześnie co chwilę ktoś ze znajomych pyta czy może się przyłączyć do tej czy innej atrakcji, więc jeśli nikt się nie rozmyśli, to powinno być bardzo przyjemnie i wesoło.

Tymczasem trzeba szybko ogarnąć pracę. Normalnie byłoby to proste. Tym razem nie jest, bo każdy chce wszystko od siebie „wypchnąć” i co chwilę wpada mi coś extra. Na szczęście jeszcze trochę czasu zostało, więc oczywiście dam radę 🙂 Wczoraj przez przypadek okazało się, że nie wszyscy w pracy rozliczyli się jeszcze z podatków. Jedna kumpela „na śmierć zapomniała”, a że twierdzi, że nie radzi sobie kompletnie z podatkami, wypełniłam na szybko jej PITa sadzając ją przy okazji obok, żeby zobaczyła jak prosta to jest sprawa i jak śmiesznie brzmi jej „nie dam rady”. Sama była zdziwiona. Zdaje się, że rozliczenia to jedne z tych rzeczy, które straszą przez samą swoją „obecność” i wiele osób boi się za nie zabrać nie zdając sobie sprawy, że kupno dobrze dopasowanych spodni jest trudniejsze 😉 Zwykle. A zatem plan jest taki, że do piątku przed szesnastą będzie wszystko skończone, spakowane, pochowane, będą umyte filiżanki i będziemy mogli udać się na – a jakże – zasłużone wolne. Tymczasem, żeby go zrealizować trzeba zakończyć przerwę śniadaniową (wcześniej nie było na nią czasu) i wziąć się do roboty.

Na zakończenie tylko dodam, że lemur trafił do zestawu zwierząt niebezpiecznych – wystraszył w tym roku mnóstwo gimnazjalistów na egzaminie z przyrody… I to czym… uszami 😉 Szacuneczek 😉 Wychodzi na to, że masa, kły, pazury czy 8 nóg są niepotrzebne do wywołania paniki…

Przemęczone dzieci

Nagle odkryto Amerykę, że dzieci mają za dużo obowiązków szkolnych i są przemęczone. Co więcej, jest to ponoć efekt ostatniej reformy. Śmiech na sali. Od wielu lat rozmawiamy na ten temat z koleżankami i wściekamy się, że dzieciaki miewają po 8, a czasem nawet 9 lekcji dziennie, po czym muszą jeszcze w domu odsiedzieć jeszcze kilka godzin nad zadaniami domowymi. Nauczyciele chętnie każą im kupować ćwiczenia, których nie mają czasu uzupełniać na lekcjach, więc zadają wszystko do domu. Poza tym inne zadania, projekty, referaty i wychodzi na to, że dzieciaki w podstawówce i gimnazjum ślęczą po nocach nad lekcjami, zresztą w weekendy i święta także. Gdyby podlegały pod kodeks pracy byłoby to zabronione, ale nie podlegają. Szlag mnie nieraz trafiał, kiedy miałam zaplanowany weekendowy wyjazd do rodziny, na wycieczkę czy na narty i musiałam zrezygnować, bo młody miał lekcje do zrobienia. Zero życia pozaszkolnego + zero zabaw + strata młodości = polski system edukacji. I to naprawdę nie jest nowość i kwestia ostatnich miesięcy. Podobnie jak przeciążone plecaki.

Ferie

Od poniedziałku, a właściwie od piątku dzieciaki w naszym województwie zaczynają ferie. Moje dziecię nie życzyło sobie wyjazdu na żadne zimowisko. Ostatnio doszłam do wniosku, że jego cwany plan jest oparty na 15-godzinnym, codziennym maratonie w cs-a. Niedoczekanie jego. Na tydzień wysyłam go do rodziny, u której o komputerze może sobie tylko pomarzyć. Na drogę zostanie zaopatrzony w książkę, którą będą przerabiać zaraz po feriach. Poza tym będzie mógł się zrelaksować na basenie, spacerze, łażeniu po górach czy co mu się tam zamarzy (w granicach rozsądku).

Zresztą na weekend sama się z nim chętnie wybiorę. A jak będzie sprzyjająca pogoda, to może nawet na taki dłuższy weekend… Zobaczymy.

Serwis

Dzięki panu z serwisu zmarnowałam jeden dzień urlopu… wrrr… Miał przyjść dziś do zepsutego pieca. Nie dość, że trzeba było czekać na wolny termin 2 tygodnie, to jeszcze nie przyszedł. I nawet nie raczył zadzwonić i poinformować, że się nie wyrobi. Co za czasy.

Zaduszki

Dziś Zaduszki. A ja jestem już w wieku, w którym znajdzie się mnóstwo osób do wspominania… A z czasem pewnie będzie ich jeszcze przybywać…

Wczoraj był

Wczoraj był babski wieczór, dziś jest ciężki dzień… Taki związek przyczynowo – skutkowy 😉