Wspólnota

Kiedyś wydawało mi się, że wspólnota mieszkaniowa to taka fajna rzecz. Byłam zdania, że ma tę przewagę nad spółdzielnią, że są niższe koszty obsługi, no i jeśli w zarządzie są mieszkańcy to bardziej im zależy; więc naprawy są dokonywane szybciej i rozsądniej. Ma też tę przewagę nad domkami jednorodzinnymi, że zbiera się wspólnie fundusze na remonty, więc summa summarum wychodzi korzystniej… To tyle teorii i optymistycznego myślenia. W mojej wspólnocie jest tak, że na zebranie przychodzi garstka zainteresowanych osób, uchwały są podejmowane w tempie… hmm… powiedziałabym że ślimaczym, ale ślimaki przy tym zasuwają, o naprawy trzeba się wykłócać, bo każdy ma inną wizję ich kolejności. Opłaty jakoś wyjątkowo niskie też nie są. A tak poza tym to większość ma wszystko w d… Mylić się jest ponoć rzeczą ludzką, więc przyznaję, że się myliłam. 

Jeszcze trochę

Jeszcze trochę, troszeczkę i do domu. Jakoś ciężko mi dziś czas w pracy mija. Stąd wpis (chyba jedyny plus tego stanu rzeczy). Wypiłam cztery kawy, kilka herbat, więc chyba już nic nie jest w stanie mnie pobudzić. No, może jakaś „zadyma”, ale nie o takie pobudzenie mi chodzi.

Rzadko ostatnio bloguję, bo i nie bardzo jest o czym. Jakieś takie mało emocjonujące życie prowadzę. Co prawda chciałam zrobić dłuuugi wpis po urlopie, ale stwierdziłam, że w sieci jest wystarczająco dużo jadu i negatywnych emocji i nie będę dokładać swoich. Napiszę więc tylko: nie, nie i jeszcze raz nie dla wyjazdów nad nasze morze. I nie chodzi mi tu bynajmniej o pogodę, tylko o zachowanie „turystów”. Tłok, wrzask, wszędobylskie parawany, a za nimi za często chlanie i palenie. Masakra. Doprawdy, parawany powinny być dozwolone tylko w wietrzną pogodę jako osłona przed piaskiem miotanym przez wiatr… A kiedyś tak bywało tam pięknie…