Na dworze szaro, buro i ponuro. W dodatku zimno. Wyjść się nie chce, ale jest i coś pozytywnego. Minęły już Święta, rozpoczął się Nowy Rok przynosząc powiew optymizmu, wraz z życzeniami, aby był lepszy. Zaczął się także czas wydłużania się dnia i to jest teraz najprzyjemniejszą myślą. Od najdawniejszych czasów ta myśl dodawała ludziom otuchy. To jak po rzymskich Saturnaliach, zmienionych później przez kościół na Boże Narodzenie.
Niestety kwarantanna i zasadniczo brzydka pogoda w tym roku, przysporzyły mi dodatkowych kilogramów. Dlatego tak cieszę się z początku Nowego Roku i planów, aby był bardziej aktywny. Trzeba o siebie zadbać. Co prawda na największą aktywność jeszcze sobie trochę poczekam, bo planuję w tym roku intensywnie jeździć na rowerze, a do tego potrzebuję trochę wyższej temperatury, ale wiosna już wkrótce 🙂
W planach mam zrzucenie 4 kg do lata. Tylko 4 kg, albo aż 4 kg. Zależy czy patrzy się na samą cyfrę czy na moją słabość do słodkości, tendencję do tycia i wiek, w którym już nie tak łatwo o zmianę wagi jak np. nastolatkom. Ech, dam radę. Takie postanowienie noworoczne. Nie mam ich znowu tak dużo, żeby się nie udało… A motywacja jest, bo w ciuchach robi się ciasno. Więc albo odchudzanie, albo wymiana garderoby… Biorąc pod uwagę inne planowane wydatki, lepiej się spiąć i schudnąć.
Może w końcu zapiszę się na tę jogę, o której już pisałam, a która nadal pozostaje w planach. Zresztą podobnie jak rysunek, który na razie odpuszczam. Może znajdę na niego czas na stare lata. Teraz to jeszcze nie ten moment.
W sumie lista moich noworocznych postanowień jest nadal otwarta, chociaż bardzo pilnuję, żeby jej nadmiernie nie wydłużać. Już się kiedyś nabrałam na to, że wpisywałam najwięsze bzdury, byle po roku mieć coś odfajkowane. Tylko, że trudne rzeczy, na których mi zależało, leżały odłogiem. Teraz biorę się za te najważniejsze. Z pierdół rezygnuję. Życzcie mi powodzenia 🙂