Trochę o sporcie, a trochę o pogodzie i jedzeniu

Ależ się wczoraj działo… Kibicem jestem rzadko, ale miło tak od czasu do czasu się poekscytować – jak mówi moje dziecko. Co prawda gardło dziś trochę zachrypnięte, ale przynajmniej rozładowałam wszelkie emocje i czuję się rześko, lekko i w ogóle cudownie. Co prawda popełniłam pewien błąd, bo założyłam soczewki kontaktowe, zamiast okularów, a dzieciakom zachciało się rzucania serpentynami, konfetti i brokatem, no i pojawił się problem z zaprószonym okiem, ale na szczęście udało się wyciągnąć „intruza”. Zaraz idę do koleżanki, u której kibicowaliśmy, pomóc posprzątać pobojowisko, które urządziły nasze hiper – szczęśliwe dzieci. Wieczorem już nikomu się nie chciało… Ale co to ma za znaczenie, porządek się zaraz zrobi, najważniejsze że jesteśmy MISTRZAMI ŚWIATA 🙂

Cóż słyszę w radio? Zima w Zakopanem? Chyba trzeba będzie zabrać się za porządkowanie garderoby; schować ciuchy letnie, wyjąć zimowe. Przejrzeć czy czegoś nie trzeba dokupić… Albo raczej co dokupić, bo coś to na pewno.

Przy okazji kibicowania – nie tylko tego ostatniego – zauważyłam, że zmienia mi się gust kulinarny. A może smakowy. Nie wiem jak to określić. W każdym bądź razie mam ochotę na więcej rzeczy ostrych i słonych. Naszym imprezowym hitem są ostatnio drożdżowe małe ciasteczka, które jemy z sosami  – przeważnie czosnkowym lub gyrosowym (coraz ostrzejszym). Wczoraj koleżanka przyniosła sos sambal i to był mój hit. Słony i ostry. Jak dla mnie idealny 🙂 A Wy jakie przegryzki lubicie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *