Wymienianki

Miesiąc temu przez przypadek trafiłam do wymieniankowej grupy mam z sąsiedztwa. Może nie jest to takie typowe wymienianie, a raczej dawanie i branie jako niezależne zjawiska, ale wszystko ładnie nam działa. Na pomysł grupy wpadły dziewczyny, które miały zabawki dla dzieci, którymi się już nie chciały bawić, a nie bardzo miały środki na kupno nowych. Wiadomo, zabawki są drogie, dziecko pobawi się chwilę i lądują na stercie innych.

Dały nieużywane zabawki innym dziewczynom dla ich dzieci, a w zamian poprosiły o coś innego. I dostały, choć niekoniecznie o tych osób, którym dały. Idea jest taka, żeby zabawki (a także książeczki) były cały czas „w obrocie”. Dzieciaki się cieszą, a rodzice mają spokój z wydatkami.

Później doszły do tego ciuszki. Tak jak kiedyś się przekazywało z dziecka na dziecko w rodzinach, tak teraz funkcjonuje to wśród znajomych.

A skoro u dzieci „pykło” to ostatnio zaczęłyśmy pożyczać sobie okazjonalne ciuchy. Okazjonalne, czyli nie te na co dzień, ale od święta. Potrzeba wyszła przed imprezami andrzejkowymi. Prawie każda z nas ma kiecki, które kupiła z jakiejś tam okazji i ubrała je raz właśnie na tę okazję. Od tej pory zalegały w szafach i szafkach. No i właśnie teraz miały okazję ponownie zostać założone. Takie nasze wymienianki z powodu oszczędności inflacyjnych i drożyzny jaka zapanowała… 🙂