Wyjazd nad morze

Już za parę dni, za dni parę 🙂 A konkretnie pojutrze… wyjeżdżamy nad morze. W tym roku tak nietypowo, w połowie tygodnia. A to dlatego, że uznaliśmy, że wtedy są mniejsze korki i łatwiej dojechać. A poza tym początek urlopu (czyli od dziś) to świetny czas, żeby pozałatwiać zaległe sprawy. Pogoda również ma nam sprzyjać. Ma być coraz to cieplej, więc liczę na to, że nie pomarzniemy nad naszym niemal arktycznym morzem.

Wszystkie rzeczy w zasadzie mamy przygotowane do podróży. Na liście pozostały drobiazgi, choć nie ukrywam, że kusi mnie kupno jeszcze jednego stroju kąpielowego… Jak co roku.

W tym roku jedziemy z gitarami. Konkretnie – z dwoma. Chłopaki deklarują, że będą nam koncertować przy ognisku, a my będziemy odpowiedzialne za kiełbaski i szaszłyki. Oki, bylebym nie musiała go rozpalać 🙂 Z zaprowiantowaniem nie będę mieć problemu.

Jedyny problem, który nam się może pojawić to jak się z tym wszystkim pomieścić do samochodów. I mniejsza jeszcze z nami, ale znajomi chcą brać dla dzieciaków i hulajnogi i rowerki… Jakoś tego nie widzę. Chyba, że wynajmą jakiegoś busa 😉

Ale super! Mam nadzieję, że wszyscy się będziemy/będziecie dobrze bawić, czego Wam i sobie życzę 🙂

Po przerwie

Witam po wyjątkowo długiej przerwie. Blog był ostatnio przeze mnie zaniedbany, choć nie porzucony. Po prostu trafiły się inne zajęcia absorbujące mnóstwo czasu, czyli głównie praca. A szkoda, bo gdyby to były np. podróże, albo jakieś nietypowe, niestandardowe wydarzenia, przynajmniej byłoby o czym pisać. A tak to trochę kicha. Za to na pocieszenie mam urlop 🙂 Póki co w domu. Choć na szczęście przed wyjazdem. Aktualnie jestem na etapie robienia listy potrzebnych rzeczy, prania i prasowania garderoby. Ech, to miłe zamieszanie. Trzeba jeszcze dokupić kosmetyki do opalania i po opalaniu i mieć nadzieję, że się przydadzą nad Bałtykiem, bo pogoda ostatnimi czasy trochę niepewna. Co prawda nie lubię wylegiwać się na słońcu, ale poleżeć trochę na piasku z książką w ręku miałabym ochotę. Przede wszystkim jednak uwielbiam długie spacery. Mogłabym wybrzeże przejść 🙂 No i lubię choć trochę, symbolicznie popływać.

Cóż poza tym wydarzyło się przez te 3 miesiące? Hmm. Najważniejsze, że nie dopadły nas żadne klęski zdrowotne ani pogodowe. Nie było również rewolucji w pracy. Można by rzec, że był to okres tzw. świętego spokoju, czyli stanu bardzo pożądanego. Niestety w naszej okolicy nasiliły się kradzieże, więc trzeba bardziej uważać. Widok przypiętego blokadą do stojakach koła od roweru niestety nie jest już rzadkością.  Na osiedlu za to wyjątkowy spokój. Co prawda mamy wakacje i jeszcze 20 lat temu byłby to okres „głośny” i „rozbiegany”, a teraz jakby dzieci wymiotło. I nie jest to bynajmniej wina niżu demograficznego. Przykład: ja pochodzę z tzw. wyżu. W mojej szkole w każdym roku były klasy A i B. Moje dziecko pochodzi już z niżu. Szkoła ma większy okręg niż moja, choć nie wiem ile osób pod nią podpada, ale faktem jest, że u niego były klasy A, B i C. Teraz (kiedy jest ponoć głęboki niż, likwidują szkoły itd.) – mimo, że okręg się nie zwiększył, a wprost przeciwnie – zmniejszył, bo wybudowano nową szkołę, są klasy: A, B, C, D, E i F !!! Witamy w kryzysie demograficznym po polsku. A co do tej ciszy, to nie mam pojęcia czy wszystkie dzieciaki powyjeżdżały, czy spędzają wakacje w wirtualnym świecie…