Czytanie

Eureka, jednak brakowało mi snu! Zaczęłam kłaść się przed północą i jest ok. Nawet nie zdążyłam kupić witaminy D, a już mi się poprawiło. Jednak przyczyną przemęczenia i ospałości było „zmęczenie materiału” 😉

Z urodzinami mamy też sobie poradziłam – kupiłam jej komplet biżuterii, z którego się bardzo ucieszyła, bo rzadko kiedy sprawia sobie takie przyjemności, choć jak każda kobieta lubi świecidełka i ozdoby 🙂

Postanowiłam sobie też zrobić porządek w książkach, bo zaczęło mi już na półkach brakować na nie miejsca. Tymczasem okazało się, że niektóre mam po dwie (bo ktoś mi tam kupił nie wiedząc, że już mam), do pewnych na pewno nie wrócę (ba, są nawet takie, przez które nie przebrnęłam), z innych już mi dziecko wyrosło (więc też nie będą już czytane). Przyszłam więc ostatnio do pracy z wielką torbą pełną książek, którą ledwo mi się udało wnieść i zrobiłam współpracownikom mikołajki w czerwcu 🙂 I wiecie co? Niby w Polsce czytelnictwo siada, ale w ciągu 5 minut pozbyłam się wszystkich książek: część osób wzięła dla dzieci, część dla siebie na wakacje, a wszyscy z entuzjazmem 🙂 Chyba jednak z tym czytaniem nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać.

Co tam, to tam

Cudowna pogoda. Taką lubię. Łapię witaminkę D kiedy tylko mogę – czytaj: wyleguję się na leżaku na tarasie. Mam już pięknie czekoladowe nogi 🙂 No, może przesadziłam, bo to nie ta karnacja, ale przybrązowione to i owszem. Miło tak wygrzać kości 😉 Co prawda jest te 30C, ale wieje wiaterek, nie jest duszno, więc całkiem przyzwoicie. Przy okazji nadganiam zaległości czytelnicze. Tym razem przerabiam Tolkiena i Camus’a. Niby tematyka różna, ale lubię urozmaicenia. A żeby było ich więcej, wieczorem przeglądam Tytusa, Romka i A’Tomka papci Chmiela.

Zastanawiam się też nad zapisaniem się na Zumbę, bo zdecydowanie potrzebuję trochę więcej aktywności i mam nadmiar energii do spalenia. Co prawda u nas jest teraz przerwa wakacyjna w zajęciach, ale mam nadzieję, że do września mi nie przejdzie 🙂