Och, jeeej – jak mówi młodzież – znowu długo nic nie pisałam. Poprzedni wpis sprzed majówkowy o żaglach, na których było wyśmienicie, chociaż więcej było żeglowania niż zwiedzania zamków i w ogóle schodzenia na ląd. Odłożyliśmy je na inną wycieczkę. Trzeba było nacieszyć się wodą.
Później były trzy trudne miesiące w pracy. Trudne – bo na rynku bardzo dużo i bardzo dynamicznie się zmienia, co odbija się na nas, niekoniecznie dobrze. Cały czas trzeba nanosić korekty do planów i zastanawiać się nad kierunkiem działań. No i tak kombinować, żeby wszyscy jakoś znieśli tę inflację.
Teraz – do czwartku – jestem na 3- tygodniowym urlopie, a później powrót do pracy. Ciekawe co się tam wydarzyło. Na razie staram się o tym nie myśleć. Mamy zasadę nie zawracania sobie wzajemnie głowy na urlopach, więc jedyne wiadomości jakie dostaję od koleżanek i kolegów z pracy to te z życzeniami udanego wypoczynku 🙂 Bardzo mi to pasuje, bo w poprzedniej pracy nie dawali spokoju ani w czasie urlopu, ani w weekendy.
Tymczasem urlop udał mi się wyśmienicie. Dało się odwiedzić rodzinę i wyskoczyć na tydzień nad Adriatyk. Chorwaci to dopiero mają przekichane z cenami. Średnia wynagrodzeń niższa niż u nas, a ceny dwa razy wyższe. Za to pogoda dopisała idealnie – było nawet ciut chłodniej niż w Polsce, gdy wyjeżdżałam. Nie dopadła nas też żadna burza, huragan ani deszcz, a te ponoć się zdarzały. A teraz na spokojnie ogarniam ogródek, zajadając się przywiezionymi świeżymi figami, piorę i cieszę ostatnimi dniami sierpnia. To jeden z moich ulubionych miesięcy.
A od września – powrót do pracy, który zbiegnie się z powrotem dzieci do szkół, a zatem i z korkami, które w wakacje były mniejsze. Teraz koniec laby, już niemal po wakacjach (chyba, że jest się studentem).