Kiedy byłam mała wyjeżdżałam na wakacje do rodziny do Wałbrzycha. Często biegałyśmy z kuzynkami po lesie, który był czysty (wtedy mieszkali tam jeszcze ludzie, którzy dbali o jego niezachwaszczanie) i po prostu piękny.
Ostatnio byłam tam znowu i za głowę się złapałam. Las jest cały rozryty. Ponoć niebezpiecznie po nim chodzić, bo jest mnóstwo dziur porobionych przez „górników”, którzy zryli cały las (łącznie ze ścieżkami) i większość dziur nawet nie zasypali. Jesienią, kiedy liście przykrywają ten szkaradny widok i zimą, kiedy napada śniegu można sobie zrobić krzywdę albo nawet zabić się po upadku do kilkumetrowej dziury.
W miejscach, gdzie ryją ci wandale, bo inaczej nazwać ich nie można, wycięto (lub poupadały z powodu podkopania korzeni), mnóstwo drzew. Podobno kilka lat temu, jak przerwano proceder, miasto wydało mnóstwo pieniędzy na posadzenie nowych, które teraz na nowo zniszczono.
WSZYSTKO WYGLĄDA PO PROSTU KOSZMARNIE!!!
Spróbujcie sobie na ogródku wyciąć bez pozwolenia 30-40-50 letniego buka, to zobaczycie jaką karę dostaniecie. A tam takich drzew wycięto setki i nikt z tym nic nie robi. To nie jest kwestia, że policja nie może namierzyć wandali, bo oni tam cały czas ryją. To jest kwestia, że nie chce!!!
Las jest cały zdewastowany, wjeżdżają do niego ciężarówki różnej wielkości i dodatkowo rozjeżdżają ścieżki mimo zakazu wjazdu.
I żeby nie było, że najeżdżam na biednych bezrobotnych górników. Kopalnie w Wałbrzychu są zamknięte od 1993 r. (20 lat!!!). To nie są górnicy, którzy w nich pracowali przez wiele lat i nagle stracili pracę. To są górnicy amatorzy, którzy nigdy w kopalniach nie pracowali albo pracowali niewiele. I to nie jest tak, że w Wałbrzychu nie ma pracy. Wakaty są cały czas choćby w strefie ekonomicznej. Ale po co zarabiać tam mało i jeszcze odprowadzać podatki, jak można zarobić duuużo więcej nieopodatkowanej kasy? I jakoś państwu to wisi (zarówno niepłacenie podatków, jak i szkody i potencjalne ryzyko, że ktoś się tam w końcu zabije). A kasa mała nie jest, skoro „górnicy” podjeżdżają do pracy nowymi samochodami, których wartość poniżej 50.000 zł nie schodzi, a często znacznie ją przekracza.
I ciężko tylko ocenić kto jest głupszy – czy państwo, które na to pozwala, czy wandale, którzy niszczą środowisko ryzykując swoje życie i innych. A jeśli komuś się stanie krzywda, to ciekawe jakie odszkodowanie zapłaci państwo za swoje zaniedbania…